Wizytę we wschodniej części Gruzji warto zaplanować na koniec podróży. Dlaczego? Kachetia to leniwa kraina wina, śpiewu i odpoczynku.
|
Upalne popołudnie w Signagi. fot. Sabina Piłat |
Gruzińskie Miasto Miłości
- Signagi is the city of love! - powiedziała niemal w pierwszym zdaniu Nato, właścicielka guesthousu, w którym się zatrzymaliśmy.
- Jak to miasto miłości? Dlaczego?
- W naszym ratuszu 24 godziny na dobę można wziąć ślub.
- Naprawdę?
- Tak. Wystarczy 50 lari i paszport.
|
Signagi - miasto miłości. |
Nie wzięliśmy ślubu, choć przez długą część spaceru zastanawialiśmy się, jak to wygląda z prawnego punktu widzenia. Po rozmowach doszliśmy do wniosku, że podobnie, jak w Vegas ślub wziąć można.. tylko ważny w Polsce to on akurat nie będzie.
Miasteczko na wzgórzu
Signagi (Sighnaghi) leży na wzgórzu gór Gombori, a otaczają je niziny. Przewodniki opisują je jako jedno z najpiękniejszych miast Kachetii. Zaraz po wjeździe do miasta i spędzeniu pół godziny na jeździe wyjątkowo krętą drogą uderza odmienność. Wszystko na ulicach wydaje się takie... uporządkowane, czyste i odnowione. Jak się okazuje rzeczywiście przeznaczono tutaj duże sumy na odrestaurowanie budynków. Kachetyjskie ażurowe balkony, kilkusetletnie kamienice i klasztor Bodbe mają przyciągać turystów. Tak też się dzieje. Za dnia uliczki zapełniają się przyjezdnymi, którzy w upale patrzą i podziwiają. Wieczorem miasto pustoszeje, turyści, którzy wpadli tu na kilka godzin z
Tbilisi znikają, milkną hałasy quadów i ci, którzy zostają mogą w ciszy delektować się winem i odkrywać, że piękno miasta jest trochę pozorne i widać ja przy głównych ulicach. W rzeczywistości domy i podwórka nie są zbyt zadbane, mieszkańcy do najbardziej pracowitych chyba nie należą, a wszechogarniające letnie lenistwo udziela się wszystkim.
|
Kachetyjskie balkony |
Tourist Track
Szlak turystyczny wiedzie w kierunku murów obronnych miasta. Mają one niemal 5 kilometrów długości. Można się po nich przespacerować, wejść do kilku całkiem nieźle trzymających się baszt i podziwiać widoki.
|
Tourist trail. |
Ciekawą sprawą związaną z murami jest to, że nie otaczają one miasta lecz fragment wzgórza. Podobno w czasie zagrożenia okoliczna ludność ze zwierzętami po prostu się za nie miała przenieść i schronić w ten sposób przed nieprzyjacielem, a także obrzucać go z murów kamieniami.
|
Jedna z baszt. |
|
Mury obronne Signagi. |
Klasztor Bodbe
Święta Nino, która w IV wieku przyniosła Gruzji chrześcijaństwo jest w Bodbe widoczna na każdym kroku. Podobno jest to miejsce jej śmierci, można więc zobaczyć jej grób oraz oczyścić się z grzechów w świętym źródełku.
|
Droga do świętego źródełka. |
W czasie zwiedzania udajcie się do mniejszego kościółka na wzgórzu. To on jest "prawdziwy". Wielki, który widać już z drogi jest zupełnie nowy i właśnie kończą jego budowę. Wszystko otaczają pięknie zadbane ogrody, którymi przez cały dzień zajmują się siostry zakonne.
Skorzystaliśmy z kąpieli w "Holly Spring" świętej Nino. Nasza gospodyni powiedziała, że to niemal konieczne.
- You go there! Three times in water! - mówiła nam pokazując, że należy zanurzyć się całkowicie, co później okazało się wcale nie tak proste. - Your wish true! Your wish true!
W ten sposób zachęciła nas do pomyślenia życzenia i zanurzenia się w źródełku. Aby do niego dojść, trzeba pokonać około kilometr schodami i leśnymi ścieżkami w dół. Można też dojechać samochodem, od drugiej strony, gdyby ktoś z was nie mógł chodzić po schodach. Docieramy do małego kamiennego budynku, przed którym siedzi siostra. Ta, którą spotkaliśmy, była wyjątkowo znudzona i nie chciało jej się nawet tłumaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Na szczęście Gruzin, który przywiózł małą wycieczkę wszystko nam wytłumaczył.
|
Źródło świętej Nino. |
Kupujemy białą szatę za 10 lari(!). Wchodzimy za kotarę. Osobno kobiety, osobno mężczyźni. Rozbieramy się. Zdejmujemy wszystko. Zakładamy tylko szatę. I teraz do wody. Trzy razy. Schodzimy po schodkach. Zanurzamy się. Wychodzimy z drugiej strony. Znów po schodkach. Zanurzamy się. itd.
Woda sięga do pasa i jest bardzo zimna. Po pierwszym zanurzeniu, które może przyprawiać o bóle w klatce piersiowej, pewnie połowa ludzi myśli:
- Żebym to przeżył!
Wychodzą stamtąd żywi. Święta woda zadziałała. Życzenie się spełniło.
|
Źródło czynne w godz. 10-17. fot. Sabina Piłat |
Widoki
Jednego Signagi nie można odmówić. Położenia i pięknych widoków. Wracając z klasztoru Bodbe warto zatrzymać się pod drodze na kawę lub piwko w barze Kanudosi leżącym dokładnie naprzeciw miasta. Delektować się pięknym krajobrazem i odpocząć po dwukilometrowym spacerze z klasztoru. Ceny przyzwoite, a zawieszony na skale taras sprawia, że aż chce się tam posiedzieć.
|
Signagi. |
Cmentarz
Warto poświęcić chwilę i wybrać się na spacer na wzgórze, na którym znajduje się cmentarz. Cmentarze gruzińskie w niczym nie przypominają tych, które widuje się w Polsce. Ten pełen jest drzew, dość zaniedbany, jakby nikt się o niego nie troszczył. Grobowce rodzinne przypominają małe ogródki z płytami, na których są wyryte wizerunki zmarłych. Obrazy te zawierają z reguły coś charakterystycznego dla danej osoby, warto się im przyjrzeć. Przy wielu grobach spotkacie też stoliki i ławeczki, przy których zasiada rodzina.
|
Cemnatrz w Signagi. |
- Wiecie, że gdy w mieście nie było wody, to mieszkańcy chodzili po nią właśnie na cmentarz? Tam zawsze jest. Teraz latem, miejska woda jest w kranach tylko przez 2 godziny. Ludzie tutaj nie mają umiaru, lali ją bez opamiętania. Władze postanowiły to ukrócić i włączają wodę tylko pomiędzy 18 a 20.
Opowiedział nam
Piotr, który razem z żoną Celiną przeniósł się do Gruzji. Zostawili swoje życie, pracę na poczcie w Olsztynie, kupili dom w Signagi i właśnie uruchamiają swój Guest House zwany przez miejscowych "białym domem". Dlaczego? O tym musicie przekonać się sami, kiedy tam pojedziecie. Warto się u nich zatrzymać.
Pięknie to napisałaś. Sighnaghi takie właśnie jest. Zapraszamy do naszego Peter's Guest House. Pozdrawiamy serdecznie.
OdpowiedzUsuńCelina i Piotr Wasilewscy
Bardzo ciekawe miejsce :)
OdpowiedzUsuńGruzja bardzo przyjaźni się z Polską, więc na pewno są tam przemili ludzie. A co do miejsca: bardzo piękne. Może kiedyś tam pojadę... :) Bardzo mi się spodobał Twój blog, więc go obserwuję! Może tak wspólna obserwacja? Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
OdpowiedzUsuń